Dlaczego nie dzielimy głosów według płci, wieku, orientacji seksualnej, wykształcenia, miejsca zamieszkania, wyznania czy poglądów?
Takie segmentacje to domena komercyjnych ośrodków badawczych. Wyniki ich analiz są sprzedawane w formie raportów politykom, mediom i korporacjom, które wykorzystują je do tworzenia precyzyjnie dopasowanych kampanii reklamowych, politycznych, a czasem również propagandowych. Historia zna też szczególnie kontrowersyjne przypadki – jak Cambridge Analytica, która pozyskiwała dane z Facebooka i używała ich do mikrotargetowania kampanii politycznych. My nie gromadzimy takich danych i celowo nie mamy z tym nic wspólnego. Naszym celem jest stworzenie przestrzeni, w której każdy może anonimowo wyrazić swoje zdanie i skonfrontować je z głosem całej społeczności.
Skąd biorą się różnice między naszymi sondażami a badaniami innych firm sondażowych?
Firmy i instytucje takie jak np. CBOS (United Surveys), Kantar Public, Ipsos czy IBRiS działają w oparciu o klasyczne metody badań opinii publicznej. My podchodzimy do tego inaczej. Nie prowadzimy sondaży ulicznych ani na kontrolowanych, z góry dobranych grupach. W naszych ankietach uczestniczą wyłącznie osoby aktywne w internecie. Staramy się unikać typowych rozwiązań w rodzaju skali Likerta, które naszym zdaniem często rozmywają prawdziwy obraz opinii. W naszych sondażach pojawiają się także odpowiedzi, które duża część społeczeństwa uważa za sensowne – nawet jeśli bywają kontrowersyjne, nienaukowe czy kojarzone z teoriami spiskowymi. Uważamy, że szczerość i autentyczność są ważniejsze niż filtrowanie poglądów przez polityczną czy ideologiczną poprawność. Dlatego duże instytucje, zwłaszcza powiązane z państwem, rzadko dopuszczają takie możliwości. My wolimy pytać wprost i dawać ludziom przestrzeń do odpowiedzi bez ograniczeń. Efekt? Wyniki naszych sondaży mogą różnić się od tych publikowanych przez tradycyjne instytuty, ale ich siłą jest to, że pokazują prawdziwy głos społeczności – bez filtrów, półśrodków i propagandy.